Tagi:                                    

2010-04-09 Warszawa: kazanie Biskupa Polowego WP wygłoszone w Katedrze Polowej z okazji srebrnego jubileuszu kapłaństwa ks. płk. prał. kan. dra Zbigniewa Kępy

Kapłan to anioł w drodze do Ojca Pan zmartwychwstały pozwala się Apostołom rozpoznać, przypominając im dzień, kiedy powołał Szymona Piotra. Nad Morzem Tyberiadzkim powtarza znak cudownego połowu ryb. Apostołowie rozpoznają Go przy codziennej czynności, w swojej pracy, a On przypomina im ich powołanie i w ten sposób powołuje ich raz jeszcze. I my jesteśmy zaproszeni do odkrywania znaków zmartwychwstałego Pana w naszych miejscach pracy, domach, wśród przyjaciół i współpracowników, w miejscach, gdzie realizuje się nasze powołanie. Jedynym Zbawicielem jest Jezus Chrystus. Nie zbawia nas nasza własna pobożność ani dobre czyny, nie zbawiają nas systemy duchowości czy ideologie. Chrześcijaństwo to Osoba – Jezus Chrystus – oraz wydarzenie Jego śmierci i zmartwychwstania. Słuchanie słowa Bożego jest niekiedy bolesne, gdyż demaskuje naszą połowiczność w pójściu za Chrystusem i uporczywe trzymanie się własnych ścieżek (co jest de facto odrzuceniem Jezusa), ale w ten sposób Bóg objawia nam swoją miłość i woła nas do siebie.

Kiądz, kapłan, ojciec, pasterz... Różnie nas nazywają. Chcą, byśmy byli ekspertami od spraw duchowych, od Boga, od „wszystkiego”. Jak nikt inny mamy szansę wglądu w ludzkie dusze. Pachniemy grzechem i pragnieniem nieba. Jesteśmy na świecznikach, Bóg sprawił, że wszyscy mają do nas prawo, mogą się do nas zbliżać, a my dotykamy ich ran. Księża... Kim są?... A jacy być powinni?...

Mieliśmy w Lidzbarku Warmińskim zaprzyjaźnionego księdza Czesława. Był przyjacielem naszego domu. Często nas odwiedzał w bloku przy ul. Kromera kiedy byłem w Seminarium „Hosianum”. Był to kapłan prosty, ale bardzo dobry – czuły na ludzką krzywdę i niepowodzenia. Zawsze służył pomocą i duchową i materialną. Litując się nad ludzką niedolą prawie zawsze wypowiadał słowa: „Mój Boże…”. Ludzie z parafii nawet tym mianem określali poczciwego kapłana: „O drogą idzie ksiądz Czesław - mój Boże”. Rodzice moi zawsze długo i serdecznie go wspominali. Mama moja nawet kiedyś powiedziała: „Ksiądz Czesio - to prawdziwy anioł”.

           Kapłan towarzyszy nam od narodzin do śmierci. W sakramentach świętych otwiera przed nami świat życia Bożego. Troszczy się o ten świat, by nieustannie się rozwijał. Kapłan - opiekun, przyjaciel i pasterz.

           Tomkowi zaimponował niezwykły spokój wspomnianego przeze mnie księdza Czesława na katechezie. Mimo hałasu i braku zainteresowania nie irytował się. Mówił łagodnie, ciepło się uśmiechając. Urzekło to chłopca, przyciągnęło. Usiadł w pierwszej ławce, zaczął uważnie słuchać. Potem poznawał księdza bliżej - na wakacyjnych wyjazdach, kajakowych spływach, Mszach świętych sprawowanych na łonie natury... Wielokrotnie spowiadał się u niego w czasie pielgrzymek na Jasną Górę. „Obudził moją wiarę. Rozpalił moje serce. Teraz wiem, że żyję, że duchowo rosnę. Dziękuję Bogu, że spotkałem takiego księdza”.

           Kapłan w konfesjonale z troską pochyla się nad ludzką nędzą. Pokazuje światło w tunelu, podnosi, wlewa nadzieję, oczyszcza sumienia, niesie zranionych przed Chrystusa. Jest świadkiem duchowych zwycięstw nad słabościami i grzechem.

           Kapłan uczy, jak dobrze żyć, ale też jak dobrze umierać. Zbawienie dusz jest dla niego najwyższym prawem. W godzinie, kiedy decyduje się wieczny los człowieka, jest przy nim, wprowadza go na drogę z Panem, umacnia go świętym namaszczeniem, posila Chlebem Żywym. Ale nastaje też dzień, w którym i kapłan musi odejść. Staje na Bożym sądzie. Liczy na Miłosierdzie i wstawiennictwo tych, których na ziemi kochał, którym służył, za których się modlił. Teraz sam pokornie prosi swoich braci i siostry o modlitewne westchnienie. Prosi o pomoc w najważniejszej sprawie - zbawienia duszy (ks. W. Przybylski).

„Próby zeświecczenia kapłana są dla Kościoła szkodliwe. Nie oznacza to wcale, że kapłan miałby stać z dala od ludzkich problemów osób świeckich: przeciwnie, winien jak najlepiej je poznawać, tak jak Jan Maria Vianney, ale jako kapłan, zawsze w perspektywie zbawienia ludzi i rozszerzania królestwa Bożego. Jest świadkiem i szafarzem innego życia niż ziemskie. Zasadniczą sprawą dla Kościoła jest zachowanie tożsamości kapłana w wymiarze wertykalnym” - pisał Jan Paweł II w 1986 r. w Liście do Kapłanów.

           Takie ujęcie tematu pozwala wyraźnie dostrzec, jak bardzo sutanna jest ważna dla osobistej tożsamości kapłana. Idąc ulicą, w tym niezwyczajnym przecież stroju, staje się w oczywisty sposób elementem rzeczywistości, który przyciąga wzrok innych przechodniów. Ale właśnie dzięki tym spojrzeniom, choćby i krytycznym, buduje się w nim świadomość tego, że nie jest wyłącznie jednym spośród tłumu, ale że jest Chrystusowym świadkiem.

           Ten zewnętrzny znak przynależności do Chrystusa sam w sobie może być także pomocą dla kapłana w trudnym dziele nieustannej pracy nad sobą. Księdzu w sutannie w naturalny sposób trudniej będzie robić rzeczy, które bez sutanny przyszłyby mu może łatwiej - od przeklinania poczynając, na prywatnych spotkaniach z kobietami kończąc.

           Może kapłanom czasem wydaje się, że sutanna ich alienuje, że odstrasza wiernych. Tymczasem: „Osobowość kapłańska musi być dla drugich wyraźnym i przejrzystym znakiem i drogowskazem. (...) Ludzie, spośród których jesteśmy wzięci i dla których jesteśmy ustanowieni, chcą nade wszystko znajdować w nas taki znak i taki drogowskaz. I mają do tego prawo. Może nam się czasem wydawać, że tego nie chcą. Ze chcą, abyśmy byli we wszystkim «tacy sami». Czasem wręcz zdaje się, że tego od nas się domagają. Tutaj wszakże potrzebny jest głęboki «zmysł wiary» oraz «dar rozeznania». Bardzo łatwo bowiem ulec pozorom i paść ofiarą zasadniczego złudzenia”-  pisał Jan Paweł II w 1979 roku.

      Drodzy kapłani! Nie ulegajcie złudzeniu. Wierni świeccy wcale nie uważają, że bez sutanny jesteście im bliżsi. Przeciwnie - potrzebują nas widzieć w tym staromodnym stroju, potrzebują tego publicznego świadectwa naszej i ich wiary, przyznawania się do Kościoła. Potrzebują naszej ofiary - szczególnie w czasach, gdy znów tak ważne są symbole. Potrzebują od nas tego, żebyśmy odważnie, pośrodku naszych miast, pokazywali całymi sobą, że wiara nie jest kwestią prywatną, którą powinno się uprawiać we własnych czterech ścianach, ale jest aktem publicznym. Przecież sami mówimy im o tym z ambon. Bądźmy tego żywym dowodem. Jeśli dziś, w imię wygody lub poprawności zdejmiemy sutanny, sami pozwolimy się zepchnąć na margines. „Zawsze, ale zwłaszcza we współczesnej kulturze, nieraz bardzo już zeświecczonej, a mimo to wrażliwej na język znaków, Kościół winien zabiegać o to, aby jego obecność była dostrzegalna w codziennym życiu. Ma przy tym prawo oczekiwać, że znacznie przyczynią się do tego osoby konsekrowane, powołane, aby w każdej sytuacji dawać konkretne świadectwo swojej przynależności do Chrystusa” - pisał Jan Paweł II w adhortacji „Vita consecrata”.

            Sakrament kapłaństwa to widzialny znak niewidzialnej łaski. Jeszcze jeden dowód na to, o czym pisał św. Paweł w Liście do Koryntian: „Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć” (1 K,27).

Często można usłyszeć, że „ksiądz to też człowiek”. Jednak w sprawach codziennych opinia ta przestaje być oczywista. W jakiś dziwny sposób pojawia się rozdwojenie. Obraz duchownego z krwi i kości, choć stworzonego na obraz i podobieństwo Boże, przeciwstawiany jest postaci utkanej z oczekiwań i pobożnych życzeń.

Przed laty Leszek Kołakowski powiedział, że siłą cywilizacji zachodniej jest ciągłe kwestionowanie samej siebie w celu znajdowania coraz bardziej adekwatnej odpowiedzi, to znaczy prawdy. Należy być zatem zaniepokojonym, gdy człowiek nie stawia pytań - wszystko staje się mu wówczas obojętne. Dzisiaj można zauważyć, że Europa przestała zadawać pytania. Wszystko wie, dekretuje, obwieszcza. Kryzys zachodniego świata polega na tym, że przestał kwestionować siebie, czyli szukać prawdy.

 Kryzys wiary może także przyjść wtedy, kiedy nie jest ona kwestionowana. Jeden ze współczesnych filozofów stwierdził, że największy problem dzisiejszych chrześcijan nie polega na tym, że chrześcijanie nie znają właściwych odpowiedzi, ale na tym, że zapomnieli o pytaniach. Nie pytają, nie szukają. Wszystko wiedzą i ogłaszają. Z drogi szukania i stawiania pytań nie wolno schodzić nikomu: ani świeckim, ani kapłanom. Stawianie pytań i poszukiwanie odpowiedzi pomaga nam bowiem wchodzić coraz bardziej w Tajemnicę i odkrywać ją.

           Kapłan powinien być dzisiaj człowiekiem, który towarzyszy drugiemu człowiekowi w stawianiu pytań, co więcej, prowokuje do pytań i szuka z nim odpowiedzi. Kapłan będzie świadkiem mocy w świecie zamętu, gdy będzie budził tęsknotę za Bogiem, wątpił z wątpiącymi i szukał z szukającymi. Tym, którzy uważają, że wszystko wiedzą, ks. Tomasz Halik radzi, by czasem postawili się na chwilę w miejscu ludzi szukających i zobaczyli, jak wygląda Bóg z ich perspektywy. Jego zdaniem, Boga można proponować jedynie wtedy, gdy rozumie się ludzi. Kapłan winien być człowiekiem, który proponuje swoim siostrom i braciom Boga, wsłuchując się w ich pytania, rozumiejąc ich wątpliwości. Przynosi im Boga w swoim byciu z nimi i dla nich, rozumiejąc ich. Wówczas Bóg staje się miejscem spotkania dla wątpiących, pytających i poszukujących. Jeden z poetów konieczność poddawania przez kapłanów ich wiary krytycznej refleksji ujął w następujący sposób:

 Jak często trzeba tracić wiarę
 urzędową, aby odnaleźć tę jedyną,
 która jest spotkaniem po ciemku,
 kiedy niepewność staje się pewnością.
 Prawdziwa wiara, bo całkiem nie do wiary.

Bycie mocnym w wierze nie oznacza posiadania odpowiedzi na każde pytanie. Nie powinno też objawiać się reagowaniem niecierpliwością na wątpliwości innych. Świadek mocny to ten, który będąc słabym człowiekiem, przylgnął do Jedynego, który jest mocny. Świadek mocny to świadek Wszechmocnego Boga. Tomasz Merton podobnie rozumiał istotę bycia świadkiem mocy. „To, czego się od nas żąda - stwierdził Merton - to nie tylko mówienie o Chrystusie, ale takie postępowanie, by On żył w nas, a ludzie mogli Go odnaleźć, czując, jak żyje”.

           W jakim zatem świecie żyją kapłani w Polsce? Niektórzy księża muszą się bronić przed zarzutem tak zwanej współpracy z komunistami, podczas gdy osoby naprawdę odpowiedzialne za komunizm prowadzą wygodne i spokojne życie. Jest to paradoksalne, ale prawdziwe. Księża to osoby konsekrowane, ale widzimy ich również jako ludzi. W każdej pracy i w każdym zawodzie człowiek może być dobry lub nie.

           Znamy bardzo kompetentnych księży, którzy są przyjaźnie nastawieni do ludzi i mają dla wszystkich otwarte serce. Ale znamy i takich, od których wierni przyjmą Komunię Świętą, ale nie kupiliby od nich samochodu.

           Najbardziej sceptyczni bywają wierni wobec księży, którzy traktowani są jak „gwiazdy”. Bardzo często posiadają wysoki tytuł bądź wizerunek kogoś bardzo ważnego, jednak duch kapłański zdaje się nie być w nich za bardzo rozwinięty. Lubią częściej „ukrytych” księży. Takich, którzy pełnią swoją posługę nie robiąc z tego przedstawienia. Takich, którzy są wierni Kościołowi i ludziom, bez mikrofonu i wielkich imprez. Lubią starszych księży, którzy cierpią, bo zostali odsunięci na bok, gdyż nie pasują do nowoczesnego systemu „zarządzania” parafią.

           Solidaryzujemy się również ze słabymi księżmi. Z tymi, którzy nie mają odwagi prezentować się w pewnych kręgach jako księża, gdyż się boją. Gdyż nie chcą, aby ich obmawiano. Myślę, że jest ich wielu. Może - zwłaszcza w tym Roku Kapłańskim - znajdą nową siłę i odwagę.

Osobiście muszę przyznać, że zawsze jako chłopak licealista byłem bardzo szczęśliwy, kiedy widziałem - na dworcu, ulicy lub w innym publicznym miejscu - księdza lub zakonnicę. Nawet jeśli zabrzmi to jak stary frazes: byli i są oni nadal prawdziwie znakiem obecności Chrystusa. Czyż to nie dziwne, że w naszej obrazkowej kulturze księża i osoby zakonne zdają się coraz bardziej znikać z codziennego życia? Że coraz bardziej otaczają nas „Dody”. Szkoda, bo ten stan rzeczy tworzy pustkę w kulturze.

Argument, że ksiądz ubrany po cywilnemu może być bliżej zwykłych ludzi, nie przemawia dziś do młodych zwłaszcza ludzi.. Dlaczego miałbym się otwierać z pytaniami dotyczącymi duchowości przed osobą, która wygląda jak ktoś, kto zamierza kupić piwo na stacji benzynowej? - wyznaje Piotr. Kiedy idę do spowiedzi, nie idę do kumpla. Idę do osoby, która reprezentuje samego Chrystusa. Piwo mogę kupić sam…

           Księża coraz bardziej starają się wyglądać jak świeccy, a świeccy chcą mieć coraz więcej władzy w Kościele - jak księża. Ten trend pochodzi z zachodniej Europy. Jest to zły trend. Na Zachodzie Kościoły są puste. Ludzie odchodzą z Kościoła. Być może winne temu jest pewne nieporozumienie. Pozycja w Kościele nie jest kwestią władzy, ale duchowego autorytetu. I nie ma powodu, aby go ukrywać. Zatem, jak widać, ludzie wciąż spodziewają się wiele po księżach.

           Patronem Roku Kapłańskiego jest święty proboszcz z Ars Jan Maria Vianney. Jego młodość przypadła na lata rewolucji francuskiej, która przed 200 laty uruchomiła falę prześladowań Kościoła i rozlała na całą Europę ducha nienawiści do religii. Ofiarami byli przede wszystkim księża i zakony, ale też prosty, wierzący lud, który pragnął żyć kulturą dawnych tradycji. Jan Vianney nie był już młody, kiedy po rewolucji mógł zacząć formację seminaryjną. Po krótkim okresie wikariatu całe życie spędził na parafii liczącej niewiele ponad 200 dusz. Zasłynął jako spowiednik i czciciel Najświętszej Eucharystii, a owocność swej posługi kapłańskiej okupował nieustanną modlitwą, niezwykłymi pokutami i umartwieniami. Codzienne, niezwykłe nawrócenia znaczyły jego proste, lecz pulsujące wiarą metody duszpasterskie, bo wielkość kapłańskiego posługiwania nie opiera się na ludzkiej mądrości i strategii, ale płynie z łaski Bożej, którą ktoś musi wyjednać, uprosić, a niekiedy okupić ofiarą.

           Prosty Proboszcz z Ars mówi, że i dziś najważniejszą sprawą w duszpasterstwie jest święty kapłan, trudzący się wokół świętości swoich parafian. W Ars ludzie bronili się przed nawróceniem przez wiele lat, ale ks. Vianney nie ustępował. Odwiedzał, rozmawiał, przekonywał i nieustannie modlił się, wynagradzał, pokutował za ludzi. Reszty dokonał Bóg. Może i dzisiaj warto przypominać i przywracać najprostsze metody ewangelizacyjne, bo są najbardziej wymowne i autentyczne.

           Kapłanów wybitnych nie brak i w naszych czasach. Żyli i żyją wśród nas. Są dzięki zjednoczeniu z Chrystusem trwałymi fundamentami naszej wiary i nadziei w chwilach trudnych. Dziękujemy za nich Panu Bogu i pragniemy całym sercem podziękować za ich wiarę i kulturę życia, za bezinteresowność i apostolską gorliwość, za troskę o kościoły i misje, za wszystko, co dobre i piękne z ich życia!

„Był zwyczajny, skromny i ludzki, nie wynosił się, umiał się z nami zaprzyjaźnić” - wspominają hutnicy księdza Jerzego. Nie był wielkim teologiem, ale autentycznym świadkiem. I zarówno robotnicy, jak i ci wszyscy, którzy przybywali na warszawski Żoliborz na słynne w całej Polsce Msze za Ojczyznę, doskonale to wyczuwali. „Doprowadził wtedy wielu do wiary” - mówi Katarzyna Soborak, notariusz w procesie beatyfikacyjnym ks. Popiełuszki. Miał w sobie jakąś charyzmę, bo zaczęła się lawina chrztów, ślubów, spowiedzi. „To wspaniałe uczucie, kiedy chrzci się 30-letniego człowieka” - zwierzał się przyjaciołom ks. Jerzy. Powroty ludzi do Boga i Kościoła cieszyły go najbardziej. Bo Pan Bóg był dla niego najważniejszy. To Jemu powierzał ludzkie problemy, dbał o to, by poza Mszą świętą i brewiarzem codziennie znaleźć czas na osobistą modlitwę. To także był rys jego kapłaństwa. Nie oceniał, nie potępiał, przyjmował ludzi takich, jakimi byli, delikatnie podprowadzając do wiary. Stąd ludzie tak się do niego garnęli…

           Życie w przyjaźni z Chrystusem pozwoliło ks. Jerzemu zachować tę więź w najtrudniejszej chwili życia, w momencie śmierci. Trzeba bowiem wytrwałej modlitwy i wyrzeczeń, by przejść pomyślnie tak ogromną próbę. Trzeba najpierw okazać wierność w codziennych przeciwnościach, by stać się potem świętym.

    Ksiądz pułkownik, prałat, kanonik doktor Zbigniew Jan Kępa - dzisiejszy Jubilat - urodził się 8 kwietnia 1960 roku. Jego rodzicami są: Stanisława oraz Józef (zmarły w 2005 roku). Pochodzi z wielodzietnej rodziny. Ma cztery siostry: Krystynę, Grażynę, Irenę i Bernadetę oraz jednego brata, młodszego o 19 lat, Jana.

Wzrastał w rodzinie, w której żywe były wspomnienia o Pawle, żołnierzu armii austriackiej, jeńcu wojennym zesłanym na Syberię, który po powrocie z wojny religijnie i patriotycznie wychowywał swoje dzieci. Od trzeciej klasy był ministrantem, później lektorem. Działał w grupach apostolskich prowadzonych przez księży wikariuszy. Wiele zawdzięcza kapłanom, którzy pracowali duszpasterstwo w Parafii św. Mikołaja w Żegocinie. Dzięki nim zainteresował się Biblią, ojczystą literaturą, teatrem, pielgrzymkami, lokalnymi sanktuariami.

Po ukończeniu szkoły podstawowej uczęszczał do Liceum Ogólnokształcącego im. Kazimierza Brodzińskiego w Bochni. Naukę w klasie matematyczno-fizycznej uwieńczył wygraniem konkursu matematycznego organizowanego przez tarnowskie Kuratorium. W latach szkoły średniej przyjaźnił się z Janem Czubą, z którym wyruszył na pieszą pielgrzymkę warszawską. Jan Czuba będzie dla niego przyjacielem, powiernikiem wielu młodzieńczych problemów, pomagając z rozpoznaniu kapłańskiego powołania. Ks. Jan Czuba wyjechał na misje do Afryki, gdzie został zamordowany podczas wojny domowej.

Rozpoczęte studnia seminaryjne księdza Zbigniewa przerywa służba wojskowa. Został powołany do tzw. „jednostki kleryckiej” w Bartoszycach. W niej spotyka się z kapelanami Generalnego Dziekanatu Wojska Polskiego, ale ówczesny model duszpasterstwa wojskowego nie zachęca go do posługi w wojsku, wprost przeciwnie. Jak wielu alumnów nastawiony jest bardzo krytycznie do kapelanów wojskowych przyjeżdżających co miesiąc do alumnów żołnierzy.

Pobyt w kompanii kleryckiej stał się dla niego próbą charakteru i sposobnością do dawania świadectwa swojej wiary. Stał się także czasem umocnienia w wierze i zaufania Bogu, który niekiedy prowadzi człowieka ciemną doliną. „Chociażbym przechodził ciemną doliną zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną”.

Seminarium Duchowne w Tarnowie kończy w 1985 roku. Zostaje posłany do Parafii św. Heleny w Nowym Sączu – Chełmcu. Uczy katechezy dzieci przedszkolne i młodsze dzieci klas Szkoły Podstawowej w Chełmcu. Prowadzi grupę młodzieżową, zespół młodzieżowy, zespół teatralny. Z parafialną młodzieżą uczestniczy w tarnowskich pielgrzymkach pieszych. Interesuje się w tym czasie św. Augustynem. Czyta „De civitate Dei” „O państwie Bożym”, „Wyznania św. Augustyna” i inne.

W lutym 1990 roku zostaje przeniesiony na wikariusza i katechetę do Parafii św. Kazimierza w Nowym Sączu. Zostaje katechetą szkół podstawowych (Szkoła Podstawowa nr 2 i nr 13), Technikum Budowlanego, II Liceum Ogólnokształcącego, później I Liceum Ogólnokształcącego oraz Studium Pomaturalnego. Prowadzi scholę parafialną, Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży działające przy parafii św. Kazimierza. Zostaje przewodnikiem pielgrzymkowej grupy 20 św. Kazimierza Pieszej Pielgrzymki Tarnowskiej.

Od 1990 roku nieformalnie zajmuje się duszpasterstwem wśród żołnierzy Karpackiej Brygady Wojsk Ochrony Pogranicza. Formację tę 16 maja 1991 roku zastąpił Karpacki Oddział Straży Granicznej. Z żołnierzami WOP, ich rodzinami odbywa pielgrzymkę do Rzymu. Żołnierze WOP w mundurach wzięli udział we Mszy św. na Monte Cassino oraz spotkali się z Janem Pawłem II.

1 grudnia 1991 roku zostaje kapelanem wojskowym (etat kapelana pomocniczego) z obowiązkiem troski o wszystkich mundurowych na Sądecczyźnie. Udzielona wtedy przez bp. Sławoja L. Głódzia nominacja na proboszcza Garnizonu Nowy Sącz wskrzeszała wojskowe duszpasterskie tradycje w Nowym Sączu. Ostatnim proboszczem – kapelanem Garnizonu Nowy Sącz był ks. mjr Jakub Stec. W Nowym Sączu stacjonował 1 Pułk Strzelców Podhalańskich.

Od 1 stycznia 1996 roku zostaje kapelanem zawodowym Karpackiego Oddziału Straży Granicznej. Dzieli obowiązki parafialne z obowiązkami kapelańskimi. Kontynuuje studia na Papieskim Akademii Teologicznej w Krakowie i kończy tytułem magistra-licencjata teologii. Zajmuje się w tym czasie badaniami nad relacjami pomiędzy naukami przyrodniczymi a filozofią i teologią w okresie XIX wieku.

W październiku 1996 roku ówczesny Biskup Polowy Sławoj L. Głódź za porozumieniem z Biskupem Tarnowskim Józefem Życińskim przenosi go na kapelana Warmińsko-Mazurskiego Oddziału Straży Granicznej i Centrum Szkolenia Straży Granicznej w Kętrzynie, proboszcza Parafii Straży Granicznej w Kętrzynie pw. św. Mateusza. W Kętrzynie pełni posługę w latach 1996-2004. Jest wykładowcą etyki. Pracuje w zespole nad zasadami etyki funkcjonariuszy Straży Granicznej. Publikuje wiele artykułów na tematy etyczne i historyczne. W tym czasie pisze m.in. Wybrane zagadnienia z etyki Straży Granicznej (Kętrzyn 1999), Osiem esejów etycznych dla funkcjonariuszy Straży Granicznej (Kętrzyn 2004).

Kontynuuje swoje studia i w 1998 roku otrzymuje tytuł doktora teologii broniąc rozprawę „Twórczy darwinizm” jako narzędzie propagandy antyreligijnej 1948-1956, napisanej na Wydziale Teologicznym Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie (obecnie Uniwersytet Jana Pawła II), pod kierunkiem ks. prof. dr hab. Michała Hellera.

Staje się inicjatorem pomysłu powołania stowarzyszenia i wraz z członkami założycielami zakłada Towarzystwo Miłośników Ziemi Kętrzyńskiej im. Zofii Licharewej, w którym przez parę lat pełni funkcję sekretarza. Jedną z inicjatyw tegoż Towarzystwa było rekonstrukcja cmentarza wojennego z I wojny światowej w Kętrzynie, który został na nowo poświecony w 2005 roku. Owocem zainteresowania historią Kętrzyna i okolic jest napisana przez niego książka Z dziejów kościoła i Parafii św. Jerzego w Kętrzynie (Lublin – Kętrzyn 2004). Została ona wydana z okazji 50-lecia funkcjonowania katolickiej parafii św. Jerzego po II wojnie światowej.

Od listopada 2004 roku pełni różne obowiązki w Kurii Polowej Wojska Polskiego. Był pierwszym kapelanem nowoutworzonego Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej, wicedziekanem Straży Granicznej i wreszcie dziekanem Straży Granicznej.

Jest autorem książek: Marksizm i ewolucja (Tarnów 1999), Wybrane zagadnienia z etyki Straży Granicznej (Kętrzyn 1999), Osiem esejów etycznych dla funkcjonariuszy Straży Granicznej (Kętrzyn 2004), Z dziejów kościoła i Parafii św. Jerzego w Kętrzynie (Lublin – Kętrzyn 2004), Informator Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego (Warszawa 2007), Słowo Boże ostrzejsze niż miecz obosieczny. Wybór nauczania pasterskiego biskupów polowy Wojska Polskiego… (wybór i oprac. Z. Kępa) (Warszawa 2008), Ku etycznym zasadom służb mundurowych (red. nauk. A. Kępa i A. Szerauc) Płock 2009), Informator Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego 2010 (red. i oprac. Z. Kępa, D. Berezowska), (Warszawa 2010).

Jest także autorem kilkudziesięciu artykułów opublikowanych w „Tarnowskich Studiach Teologicznych”, „Warmińskich Studiach Teologicznych”, „Problemach Ochrony Granic. Biuletyn Centrum Szkolenia Straży Granicznej w Kętrzynie”, „Zagadnieniach filozoficznych w nauce” oraz w „Naszej Służbie” i „Kombatancie”.

Pod jego redakcją i w opracowaniu ukazało się 5 tomów kazań Nauczania pasterskiego Biskupa Polowego Wojska Polskiego obejmujących lata 2004-2009 a także dwa wybory kazań Biskupa Polowego WP: Dobrze, że jesteś Ojczyzno (red. Z. Kępa) Pamiętaj o Nich, Polsko. Pomordowanym i poległym na Wschodzie (wybór i oprac. Z. Kępa), (Warszawa 2009).

Uczestniczy w konferencjach naukowych i publikuje w materiałach pokonferencyjnych m.in. w: Amor Patrae nostra lex. Losy funkcjonariuszy i żołnierzy polskich formacji granicznych w czasie II wojny światowej i okresie powojennym, pod red. A. Gosławskiej-Hrychorczuk(Kętrzyn 2008), 80 rocznica powstania Straży Granicznej II Rzeczypospolitej, pod red. A. Gosławskiej-Hrychorczuk(Kętrzyn 2008), Ku etycznym zasadom służb mundurowych (red. nauk. A. Kępa i A. Szerauc) Płock 2009), Współczesne problemy praw człowieka i międzynarodowego prawa humanitarnego, pod red. T. Jasudowicza i in. (Toruń 2009).

Ksiądz dr Kępa to członek komitetów organizacyjnych kilku konferencji naukowych, m.in. konferencji w Płocku (2008, 2009) podejmującej zagadnienia etyczne służb mundurowych. Zajmuje się problematyką etyki zawodowej, historią duszpasterstwa wojskowego, relacjami pomiędzy nauką, filozofią i teologią a także biografistyką (Z. Kępa, W. Szmigielska-Jezierska, Wsłuchany w Niepokalane Serce Maryi. Henryk Płoski – tato Biskupa Polowego Wojska Polskiego (Warszawa 2009).

Dziś prosimy Was, kochani uczestnicy tego Jubileuszu, o modlitwę za księdza Jubilata i za nas - kapłanów. Prosimy każdego z Was: walczcie z nami o naszą wierność powołaniu…

Bez Was nasze dłonie nie są w stanie unieść ciężaru Boga w białej Hostii... Bez Waszej modlitwy nasza droga może stać się koszmarem... Bez waszej pamięci zatracimy wierność naszemu powołaniu... Bez Was nigdy nie będziemy... świętymi kapłanami... Módlcie się... za nas... Amen.

  • Tadeusz Płoski Biskup Polowy Wojska Polskiego

Warszawa, 9 kwietnia 2010 roku


Dodaj Komentarz