Tagi:

Dziel i rządź..

Jednym z mocniej podejmowanych postulatów, w trakcie zakończonej kampanii wyborczej, była kwestia współpracy pomiędzy różnymi szczeblami samorządu. Konkretnie braku tejże współpracy pomiędzy samorządem gminnym i powiatowym. Zagadnienia ma jak to bywa, potoczne wytłumaczenie. Samorządowcy tychże jednostek samorządu terytorialnego w Szydłowcu, są skonfliktowani i nie chcą ze sobą współpracować, ze szkodą dla miast i powiatu. Pomijając kwestię prawdziwości, bądź nieprawdziwości tej opinii, chciałbym rozważyć ten problem od strony ustrojowej polskiego samorządu.

Po pierwsze w polskiej reformie samorządowej doprowadzono do kompletnej dehierarchizacji struktury samorządu. Gminy, powiaty, województwa nie zostały utworzone w ten sposób, że województwa zostały podzielone na powiaty, a powiaty na gminy, co zapewniałoby jakąś zbieżność kierowania, lecz jednostki te zostały powołane jako niezależne podmioty, wykonujące bardziej lub mniej swoiste dla siebie zadania. W strukturze polskiego samorządu nie ma hierarchii przynależności ( mniejszy wchodzi w skład większego), ani hierarchii zarządzania (władzy), czyli podporządkowania jednostek mniejszych jednostkom większym. Tak zdekompozytowany samorząd jest łatwiejszy do kierowania ze szczebla administracji rządowej. W zamyśle twórców reformy miało to chronić gminy przed utratą niezależności i zakusami ograniczenia jej kompetencji przez później powstałe powiaty. Samorządy powiatowe zaś chronić przed ingerencją samorządów wojewódzkich. Przyjęty w takiej formie zdecentralizowany ustrój samorządowy, spowodował rozczłonkowanie samorządu na zatomizowane jednostki i znacząco osłabił jego znaczenie i pozycje.

Brak choćby szczątkowego wspólnego kierownictwa, jest wygodny dla władz rządowych, którym łatwiej utrzymać taki samorząd w uzależnieniu od siebie. Ma tu zastosowanie starożytna maksyma „ Dive et impera” czyli dziel i rządź: W tak zbudowanej strukturze samorządu, w której brak jakiejkolwiek hierarchii, łatwo o konflikty bowiem praktycznie tylko nieformalna precedencja stanowisk publicznych określa ich ważność, sytuując nap starostę ponad burmistrzem, a poniżej prezydenta miasta. W praktyce jednak nikt się z tym nie liczy, co widać na wielu przykładach. Mówienie wiec w polskim samorządzie o hierarchii władzy czy przynależności jest kompletnym nieporozumieniem. W istocie rzeczy, każdy z tzw szczebli samorządu, to faktycznie taki sam jednopoziomowy szczebel samorządu, który ma z kolei za partnera zhierarchizowaną strukturę administracji rządowej. Mówienie więc o stopniach, czy szczeblach samorządu, nie znajduje żadnego prawnego umocowania.