Refleksja w XXX rocznicę Stanu Wojennego!

Stało się tradycją pamiętać o kolejnych rocznicach wprowadzenia stanu wojennego. 13 grudnia mija trzydzieści lat od tych wydarzeń. Wyrosły nowe pokolenia. Dla Polaków młodych, ale także w średnim wieku, rok 1981 jest tylko kartą historii, często mało znaną. Żyją jednak świadkowie tragicznego grudnia, zarówno organizatorzy jak też i ofiary stanu wojennego. Smutnym faktem jest to, że ci, którzy wypowiedzieli wówczas narodowi wojnę, nieprzerwanie zacierają ślady zbrodniczych działań i przekonują o swoich racjach i niewinności.

Wykorzystują do tego nie tylko media publiczne, będące w znacznej części na ich usługach, ale również demokratyczne instytucje państwa. Nadal przecież sądy nie mogą jednoznacznie ustalić, kto - podczas zbrojnej pacyfikacji kopalni Wujek przez funkcjonariuszy milicji i wojska - wydawał zbrodnicze rozkazy, kto zastrzelił dziewięciu górników! Dlatego też każda rocznica wprowadzenia stanu wojennego jest nie tylko okazją ale i obowiązkiem, aby mówić o tym co się wydarzyło wówczas w Polsce. Nie wolno nam zapomnieć, że stan wojenny boleśnie skrzywdził miliony Polaków, wielu straciło życie, dziesiątki tysięcy zdrowie. Setki tysięcy wyemigrowało z Ojczyzny. Miliony rodzin, wielka rzesza Polaków, do dziś nie może pogodzić się z niesprawiedliwością, z upokorzeniami, z brutalną przemocą tamtego okresu. Są też i tacy, którzy stracili wiarę w sens walki ze złem totalitarnego systemu, zobojętnieli, pogrążyli się w beznadziejności i zajęli się wyłącznie własnymi sprawami.

Według oficjalnych danych, publikowanych na początku tego wieku, z okazji XX rocznicy powstania „Solidarności”, bezpośredni udział w działaniach stanu wojennego wzięło 70 tysięcy żołnierzy i oficerów, ponad 30 tys. członków różnego rodzaju formacji milicyjnych i wszyscy funkcjonariusze służby bezpieczeństwa. Wiele tysięcy cywilnych aktywistów partyjnych, nie tylko z PZPR, uzbrojono. Do działań militarnych przeciwko bezbronnym ludziom wprowadzono także broń pancerną w liczbie 1750 czołgów, 1400 pojazdów opancerzonych. Oddziały wojskowe miały na wyposażeniu 500 wozów bojowych piechoty, 9 tys. samochodów, kilka eskadr lotniczych i okręty wojenne, które zablokowały porty. Zmilitaryzowano podstawowe gałęzie gospodarki: komunikację, łączność, energetykę, porty, górnictwo i 129 kluczowych fabryk, w tym także zakłady przemysłu obronnego z naszego terenu w Radomiu, Skarżysku, Pionkach. Do zakładów pracy, instytucji i szkół skierowano ponad 8 tys. komisarzy wojskowych. Wprowadzono wiele drastycznych rygorów ograniczających swobody obywatelskie: godzinę milicyjną, zakaz podróżowania. Wyłączono telefony, zamknięto stacje benzynowe, granice i lotniska. Emitowany był tylko jeden program telewizyjny i jeden radiowy. Zaprzestano wydawać większość gazet i czasopism. Zawieszono działalność wszystkich, niezależnych od komunistycznej władzy, organizacji i stowarzyszeń społecznych, nawet Klubu Inteligencji Katolickiej w Radomiu. W ciągu kilku godzin internowano ponad 5 tys. członków NSZZ „Solidarność”, w tym prawie całe kierownictwo krajowe „Solidarności” z przewodniczącym Lechem Wałęsą włącznie. W trakcie dokonywania aresztowań dopuszczono się wielu okrucieństw. Już kilka minut po północy rozbijano drzwi i okna mieszkań. Zdarzało się, że ludzi wyciągano z domów jak przedmioty na łańcuchach, w samej bieliźnie. Kilkuset internowanych z terenu ówczesnego województwa radomskiego trafiło głównie do więzienia w Kielcach. W więzieniach i ośrodkach odosobnienia internowanych traktowano jak przestępców. Poddano ich stałej inwigilacji służby bezpieczeństwa. Szykanowano i prześladowano także najbliższych i rodziny internowanych. Zajęto siedziby władz „Solidarności”, konfiskowano archiwa, niszczono urządzenia związkowe: maszyny do pisania, kopiarki, teleksy. Z lokalu radomskiej „Solidarności” przez wiele godzin wyrzucano przez okna nie tylko dokumenty, także i meble. Kraj znalazł się w stanie okupacji, a wojska sojuszników komunistycznego reżimu z sąsiednich państw, stały w gotowości, aby zbrojnie zniszczyć polską kontrrewolucję, gdyż za taką uważano „Solidarność”. Władzę zwierzchnią przejęła uzurpatorska Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego, tzw. WRON-a. Wydawało się, że „Solidarność” została zmiażdżona.

Wkrótce jednak okazało się, że Polacy nie akceptują narzuconego gwałtem porządku. Mimo drakońskich represji stosowanych wobec łamiących rygory stanu wojennego, narastała fala społecznego sprzeciwu. Szybko odtworzyły się podziemne struktury związkowe i niepodległościowe. W tym miejscu należy jednak zauważyć, że komunistyczna władza nie działała w odosobnieniu. Po ponad trzydziestu latach PRL-u miała ona wielu swoich zagorzałych zwolenników, nie tylko wśród funkcjonariuszy partyjnych. W różny sposób kolaborowali oni z reżimem, także przez tajną lub jawną współpracę ze służbą bezpieczeństwa i … bronili swoich, przede wszystkim materialnych, przywilejów. Tajni współpracownicy stali się przyczyną wielu nieszczęść i tragedii. Przenikając do podziemnych struktur oporu, organizowali w latach osiemdziesiątych XX wieku różne prowokacje, osłabiali, niszczyli i kompromitowali „Solidarność”. Mam prawo wyrazić pogląd, że te agenturalne metody i „doświadczenia” walki z „Solidarnością” wykorzystywane są także i obecnie.

I jeszcze jedna refleksja, osobista. Do dziś ludzie odpowiedzialni za wprowadzenie stanu wojennego ukrywają prawdę o tym, jak przygotowywano się do tej zbrodni. Jej logistyka była przemyślana i zaplanowana z dużym wyprzedzeniem. Z dokumentów, które otrzymałem z Instytutu Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, dowiedziałem się , że na listę osób przeznaczonych do internowania zostałem „wytypowany” zanim powstała Solidarność. W jednej z moich teczek znalazł się, przypuszczam iż przez pomyłkę „czyszczących materiały” przed likwidacją służby bezpieczeństwa w kwietniu 1990 roku, dokument o nazwie: „Arkusz ewidencyjny osoby podlegającej internowaniu”. Jest to druk tajny specjalnego znaczenia, w jednym egzemplarzu, sporządzony 25 lipca 1980 roku. Dopiero za kilka dni od tej daty rozpoczęły się strajki na Wybrzeżu i powiał wiatr „Solidarności”! Niestety, „nie wymiótł” on wówczas wielu upiorów totalitarnego reżimu. Czasy się jednak zmieniły i mam przekonanie, że obecne władze w Polsce, nie odważą się posłużyć instytucjami państwa, aby segregować ludzi i „naznaczać” tych, których należy się pozbyć i uwięzić. Przypominając niektóre fakty, wpisane w najnowszą historię naszego narodu, zachęcam do refleksji i zadumy nad sprawami Ojczyzny, jej przyszłości. To nasz patriotyczny obowiązek!

/Spisana nocną porą refleksja na XXX rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. Pozdrawiam czytelników Domu na Skale Jan Rejczak/


Dodaj Komentarz